Uwaga! Treść tego opowiadania jest napisana bardzo nie stosownym językiem. Wszystkich o słabych nerwach prosimy o natychmiastowe zamknięcie strony...
Wywózka
Kryptonim: Juden
Cel: Powrót do podobozu przed 6: 00··
skład: Marcin *
Marcel
Darty (Janek) Piotrek
niedokonana
09-10 lipca 2009
01:50
Marcin B:Kazik, budzimy ich, 00:50.
K: dobra
Wyszli z komendy i pomaszerowali do namiotu ziemi mijając Marcina, który był na warcie.
Marcin:, Co jest?
K: Alarm.
Marcin: a konkretnie?
K: Zobaczysz
Marcin B: Pobudka! Pobudka, wstawać!
Ziemia obudziła się błyskawicznie, oczywiście bez Piotrka.
K: W mundury!
Marcin B: Piotrek, wstawaj
Marcel: Piotrek, wstawaj!
K: ciszej, Ogień śpi.
Armand: Co się dzieje?
K: Alarm.
D: No to zauważyliśmy...
Marcin B: zobaczycie
K: gotowi przed namiot, Marcin zmotywuj Piotrka
Marcin B: OK
wyszliśmy bez Piotrka z namiotu. Noc była jasna, lecz gdy spojrzało się dalej, za cholerę nie można było, czego zobaczyć.
Marcin: macie coś ciepłego?
D: A nie widać?
Marcin: Dżony, przez DŻ, chcesz popadać? To było pytanie retoryczne.
D: Nie, dzięki…
Gdy wyszedł Piotrek, wszystkich związali, zarzucili szmaty na oczy i kazali iść przed siebie. Trzymaliśmy się za ręce, aby nie odejść za daleko. Kazik i Marcin B prowadzili nas prosto i bez końca. Wreszcie Marcel zapytał: „To jakaś nowa gra, o nazwie Hitler i Żydzi?” Nikt mu nie odpowiedział. Nagle usłyszeliśmy dźwięk silnika. Zatrzymaliśmy się, kazali zdjąć buty, a potem wrzucili nas do bagażnika samochodu. Ktoś walną w samochód lekko ręką 2 razy i ruszyliśmy…
Marcin: Wszyscy są?
Marcel: Ja tak
D: hm… mnie chyba nie ma, ale sprawdźcie
P: jestem
Marcin: no to ok
P: Gdzie jedziemy?
K: Zobaczysz
Marcel: To gdzie nas rozstrzelacie?
K: Tu i teraz, jeśli się nie zamkniecie
Po godzinie jazdy zatrzymaliśmy się, otworzył się bagażnik i wyrzucili nas z samochodu oraz kopertę z napisem „Dla słabych i bojących się dużych gwoździ” Samochód odjechał.
Upadek nie był najprzyjemniejszą rzeczą na świecie, ale jakoś przeżyiliśmy.
Marcin: OK., wszyscy są?
P: Jestem
Marcel: ja też
D: żyję
Marcel: Piotrek możesz już zdjąć tą szmatę z oczu.
D: hm…, Dlaczego nie ma mojego 2 buta?
Marcin: tu jest. Łap
D: dzięki
Marcel podniósł kopertę oraz leżącą luzem obok mapę.
D: jak coś ja idę się odlać tam na pagórku, przy okazji zobaczę gdzie jesteśmy
Marcin: idę z tobą
Marcin: mało to pomogło. Ja nie wiem gdzie jesteśmy.
D: A ja wiem…
Marcel: … Ja też -w dupie
D: No dokładnie…
Marcin: super, idziemy
Marcel A gdzie?
D: No harcerskim sposobem – prosto przed siebie.
Marcin: Widzę, że się uczysz
Poszliśmy drogą, a wokoło były tylko drzewa, krzaki i pajęczyny. Ciągle szukaliśmy słupów z danymi terenu. Po 50 min skończyła się droga i zobaczyliśmy zbiornik wodny.
Marcin: Pięknie, daj mapę
D: Jesteśmy tu. Tak myślę
Marcel: No, tak tyle, że tu jest droga, znaczy kończy się.
D: A no fakt
Marcin: Czekajcie, tam jest droga i to betonowa, idziemy.
Wyszliśmy na betonową drogę, lecz na mapie kiepsko było zlokalizować teren, ponieważ było 7 zbiorników wodnych i kilka dużych dróg.
Marcin: Dobra idziemy
D: Gdzie jest Piotrek?
Marcel: Tam
Marcin: Piotrek, szybciej!
Marcel: Ktoś wie, która godzina?
D: 2: 50
Marcin: No, dalej
Po godzinie zobaczyliśmy tabliczkę z napisem: „Goreń Duży 5 km”
Z wiwatem szliśmy w tamtą stronę. Szliśmy 20 min, 30 min, 40 min, godzinę… A tabliczki „Goreń Duży” nie było.
D: Coś mi tu się nie podoba. Idziemy już godzinę od tamtej tabliczki i nic.
Marcin: Zara będzie ile szliśmy? 6Km/1h, 5km/1h?
Marcel: No, coś takiego
A tabliczki nadal nie było. Weszliśmy na pole, a przed nami było wielkie wzniesienie. Zgodnie z mapą powinniśmy iść przez nią, ale my chcieliśmy ją ominąć. Poszliśmy w prawo i w lewo prawie, że dotykając wzniesienia.
D: To wzgórze przypomina mi już jakiś kątek z tej wyprawy
Marcin: Mi też
Marcel: Ja pierdziele! Widzicie to? Ślady opon, a tam…
D: Jakie z nas są debile! Tu nas wyrzucili z samochodu.
Marcin: Dobra piepszyść to, otwieramy kopertę.
Otwierając, myśleliśmy: „ A w środku kartka z napisem:, „HAHAHA ale cieniasy, radźcie sobie sami””
W kopercie była mapa z kropką i napisem tu jesteście.
Marcin: Dobra, idziemy tam
Szliśmy z 2 godziny, polami z morderczą mgłą jak w horrorach, lecz nikt się nie bał, ale na pewno był zdesperowany powrotem do punktu wyjścia. Doszliśmy Do góry K1, a 5 km od niej był nasz obóz. około 5:30 byliśmy na miejscu.
D: No prawie się udało
Marcin: prawie…
Marcel: ale doszliśmy przed 6.00
D: No tak, ale otworzyliśmy kopertę.
Lecz jest 1 duży +. Piotrek słowem się nie odezwał, poza pytaniem do niego.
Marcin: Nie wiem jak wy, ale ja idę spać
D: Marcin, jeszcze jedno…
Marcin: No?
D: Gdzie jest wartownik?
Marcin: A to dobre pytanie
Marcel: Ja tam mam go w dupie, bo zara wrzucą nas za niego, więc, idę spać